Głównym argumentem przeciwników jest to, że wiatraki powstaną w odległości 450-500 metrów od zabudowań, ich zdaniem jest to stanowczo za blisko. Z drugiej strony nie chcą "nowego" sąsiada bo przez niego "zniknął" pszczoły co zaszkodzi uprawom i wpłynie na degradację plantacji i sadów owocowych.
Tego typu protestom dziwi się burmistrz Ryk, Jerzy Gąska.
- Mieszkańcy mają prawo do swojego zdania i protestów, ale moim zdaniem są one kompletnie nieuzasadnione. Robiłem rozpoznanie tego typu inwestycji w 13 miejscach w kraju i nie spotkałem się z negatywnymi opiniami. Jednak nie zamierzam z mieszkańcami wojować i robić coś na siłę, więc moim zdaniem teraz to sprawa inwestora aby przekonać mieszkańców - wyjaśnia burmistrz.
Inwestorem, który wstępnie planuje postawić 7 wiatraków jest firma GEO Renewables z Warszawy. Chcieliśmy zapytać jak firma zamierza przekonywać mieszkańców do swojej inwestycji ale okazało się, że osoba odpowiedzialna za projekt jest nieuchwytna do końca tygodnia.
Ze stron protestujących pojawiły się również zarzuty, że burmistrz Gąska za wszelką cenę stara się "lobbować" za wiatrakami.
- Nie ma mowy o żadnym lobbingu, ale z drugiej strony trzeba iść z postępem i jeśli pojawiają się takie możliwości warto z nich korzystać. Druga sprawa to szukanie inwestycji, które zapewnią wpływ do budżetu gminy, w tym przypadku jest to kwestia około 100 tysięcy złotych od jednego wiatraka - wyjaśnia Gąska.
5 z planowanych wiatraków jest już ujętych w planie zagospodarowania przestrzennego, natomiast 2 pozostałe czekają na decyzję. Jak podkreślają protestujący jeśli firma nie zmieni swoich planów lokalizacyjnych, to wykorzystają wszelkie środki prawne aby wiatraki do planów nie weszły.
MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?